sobota, 23 lutego 2013

Sprzątanie stajni i nawożenie ogrodu


Dziś jak co dzień – Indianka nakarmiła wpierw zwierzęta, potem przywiozła opał, a następnie zabrała się za sprzątanie stajni. W sumie z tymi wcześniejszymi wywiozła 13 taczek. Dzięki temu, że jest śnieg – wywożenie obornika po śliskim śniegu nie jest trudne. Owszem, trzeba się natrudzić przy ładowaniu taczki, a następnie wyciągnąć ją ze stajni i zatargać do ogrodu – ale praca posuwa się sprawnie do przodu i są już jej efekty. W tym roku Indianka podwaja, a nawet potraja wielkość swojego warzywnika, więc trzeba większy kawał ziemi dobrze użyźnić. Co prawda ten kawałek ziemi przynajmniej częściowo jest wystarczająco żyzny, ale dynie to żarłoczne rośliny i na pewno mocno uszczupliły sole mineralne zawarte w glebie. Ponadto obornik odkwasza ziemię, a przy dębie warzywa słabo rosły, choć to pewnie wina dębu – ale może być to też sprawka kwaśnej gleby. Dąb został podsypany taczką obornika. Na pewno mu się to spodoba.

Dzięki śniegowi, ciężka misa z obornikiem niekiedy zsuwa się sama w dół wzgórza, na którym jest położony warzywnik.
Dzięki temu jest lżej Indiance rozwozić ten obornik. Trzeba równomiernie go rozprowadzić. Na razie chodzi o to, by jak najwięcej taczek wywieźć, a potem, gdy zacznie się odwilż – czyli już niebawem – rozrzucić go cienką warstwą po całym ogródku. Gdy ziemia odmarznie – będzie można przekopać ją z tym obornikiem. Warzywa w tym roku powinny rosnąć jak burza. Dynie w zeszłym tak urosły. W tym roku Indianka ma zamiar posiać wielką różnorodność warzyw.

Dynie też będą posiane, ale w innym miejscu. Indianka chciała założyć w tym roku ogromny hektarowy ogród nad rzeczką, ale niestety – za daleko do niego chodzić z taczką obornika – za ciężko. Zrobi to, ale nie w tym roku. W tym roku powiększy ogród pod stajnią oraz założy ogródek ziołowo-kwiatowy pod domem. To i tak będzie masa pracy i oby taka sama masa warzyw :)

Indianka i tak ma ograniczoną ilość obornika. Starczy na ten ogród przy stajni i przy domu, ale na tamten nad rzeczką raczej nie. Tam trzeba będzie kosić trawę i robić kompost na następny rok, aby nim użyźnić ziemię. Albo kupić krowę, która da dodatkowy obornik. Jednak raczej Indianka nie będzie dysponowała taką gotówką aby kupić krówkę, tym bardziej, że domek trzeba w środku wyremontować i na to też nie ma kasy.

Również gąski i kaczuszki oraz kurczęta będą musiały poczekać do następnego roku. W tym roku mimo szczerych chęci Indianka raczej nie da rady kupić i przywieźć piskląt. To spory wydatek, także na paszę. Poza tym wpierw trzeba stajnię przystosować do drobiu, aby tam żaden obcy pies ni kuna nie wlazły.

W domu w doniczkach część warzyw wysiane. Jutro Indianka obsieje kolejne donice. Chociaż szkoda tej pogody śnieżnej. Gdy śnieg zniknie – nie da rady wywozić saniami tego obornika, a saniami się dobrze wywozi. Taczką to masakra, zwłaszcza gdy śnieg albo błoto w którym kółko grzęźnie. Poza tym kółko szybko gubi powietrze i łatwo się przedziurawia. Wtedy nic nie można wywieźć. Trzeba wykorzystać ten śnieg póki jeszcze jest... Także raczej tych nasion jutro nie wysieje – chyba że wieczorem. Ale papiery czekają! Tyle roboty że nie wiadomo w co ręce włożyć najpierw.
Wywożenie obornika teraz to dwie korzyści, a nawet trzy: intensywne nawożenie znakomitym obornikiem końskim, misę wywozi się lekko, sprząta się jednocześnie stajnię, robi się miejsce na bielenie ścian i podłóg, robi się miejsce na ewentualne kurczęta... Potem będzie gorzej z taczką, albo wręcz to będzie niemożliwe, a trzeba będzie skopać szybko ziemię i obsiać warzywami, aby już rosły np. szpinak i inne wczesne...

W domu w donicach rośnie szczypior, pietruszka, seler, posiane są papryki i pomidory oraz melony... i jeszcze jakieś zioła różne. Trzeba dosiać więcej pomidorów i papryk. Niech podrosną w domu – gdy zrobi się dla nich dostatecznie ciepło – Indianka przesadzi je do gleby.

niedziela, 10 lutego 2013

Malwy

W tym roku mam zamiar posiać malwy. Moja Babcia uprawiała malwy, także groszek pachnący. Poza tym piękne piwonie, szkarłatne róże i inne śliczne kwiaty. Moimi ulubionymi były piwonie, tulipany, także róża herbaciana. Uwielbiałam wciskać mój nosek w ich kielichy i napawać się ich zapachem, czuć ich gładkość i chłód delikatnych płatków... Ogród Babci był zdecydowanie magicznym miejscem...

Malwy, to typowo wiejskie kwiaty:
http://magiaogrodow.republika.pl/kwiaty_malwy.htm

Udało mi się je kiedyś posiać w centrum mojego miasta :) Jeszcze mieszkając w mieście już uprawiałam partyzantkę ogrodniczą :))) Gdy wyrosły - zachwyciły wszystkich mieszkańców mieszkających przy naszym podwórku :) Ale najpierw musiały stoczyć bój z lokalnym, zacietrzewionym cieciem, który zawzięcie je wyrywał, gdy jeszcze były w stadium sadzonek. Zwróciłam mu kiedyś uwagę, by ich nie wyrywał. Wytłumaczyłam, że to malwy, piękne kwiaty. Niestety - tępy, zawzięty cieć je i tak wyrwał. W następnym roku sytuacja się powtórzyła. Poskarżyłam się sąsiadom i poprosiłam ich o interwencję. Przemówili staremu dziadowi do rozsądku i wreszcie przestał wyrywać. Urosły piękne i cudowne.
Nasiona do ich wysiewu pozyskałam na ogródkach działkowych, gdzie chodziłam na spacery z moim psem. Myślę, że to była malwa typu bylina. Bym chciała taką zdobyć.

Ogrody Naturalne

Założyłam ten dziennik, by spisywać sobie moje marzenia, plany i działania ogrodnicze.
Ogród, to coś cudownego. To pachnąca feria barw, smaków, kształtów i faktur. To wspaniałe, spokojne, sielankowe miejsce do rozwijania swojej kreatywności. Uwielbiam takie miejsca od dziecka.

Moi Dziadkowie mieli wspaniały ogród pełen warzyw, owoców, kwiatów. Coś pięknego. Całkowicie naturalny, bez żadnej chemii. Warzywa rosły na końskim oborniku jak burza. Wszystkie warzywa i owoce miały zdecydowane, głębokie smaki. Pomidor smakował wyśmienicie.

Pragnę taki ogród urządzić sobie tutaj na Mazurach. Nawet piękniejszy i pożyteczniejszy, większy. Mam więcej ziemi, niż moi Dziadkowie mieli.

Moi Dziadkowie, gdyby żyli - byliby ze mnie dumni. Kontynuuję ich dziedzictwo. Ich styl życia.